Tym razem Amerykanie nie bezimienni; też z lat 40.
Socrealistyczny Robert Riggs:
Glamour Maurice Logan:
Prawie współczesny Marvin Friedman:
Cytuję za Today's Inspiration
poniedziałek, 27 września 2010
Amerykanie powojenni
Nie moge się powstrzymać przed gromadzeniem obrazków z amerykańskich złotych lat 40. Powtarzam je za Today's Inspiration, gdzie tacy sami wariaci pokazują jeszcze więcej. To jest mój wybór z ich wyboru. Był dobry czas dla artystów.
Kolory w sieci
No i znów nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Wszystkim rządzi marketing, w którym obowiązuje zasada nihil novi, albo raczej „najbardziej podobają mi się takie filmy, które już widziałem”. Ile jest kolorów „webowych” w przyrodzie? Dwa? I na pewno jest morze badań, które potwierdzają słuszność tych kolorowych wyborów – podpartych psychologią widzenia, analizą skuteczności oddziaływania i niepodważalną praktyką. W marketingu są badania na wszystko, więc klientowi da się wszystko wcisnąć.
Dla nauki albo zgryzoty przytoczyłem za coolinfographics.com
Można powiększyć.
Można powiększyć.
sobota, 4 września 2010
Bob Peek z lat sześćdziesiątych

Dawno, dawno temu, za lasami, górami i oceanem, w czasach, kiedy jedyną wartością nie była niska cena, duża liczba i szybkość produkcji graficznych istniała grafika niekomputerowa. Myślicie, że Bob Peek był ilustratorem tworzącym w odosobnieniu swoje dzieła sztuki, że dopiero my w wolnej Ojczyźnie wymyśliliśmy marketing, wymagania klienta i oszczędności? Nic podobnego, dla Boba prawdziwa sztuka wyrażała się w trafianiu w gusta klientów, sprostaniu wyzwaniom rynku, tworzeniu nowoczesnych przedmiotów handlu, reklamy. W tym zawierała się dla niego nowoczesność, to go kręciło. Artysta pieprzony... nie uprawiał grafiki komputerowej tylko sztukę. Dawno, dawno temu. Cytowałem za Today's Inspiration.


Rozkładówki Diario de Sao Paolo

O „Diario de Sao Paolo” już wspominałem (patrz starsze posty). Jest przykładem dobrego designu. Teraz kilka przykładów rozkładówek fotograficznych, które z jednej strony są obiektem pożądania w wielu redakcjach a z drugiej przekleństwem. Dlaczego przekleństwem? Bo co pewien czas redaktorzy tej czy innej gazety lokalnej próbują zapełnić kolumny takim fotostory (szczególnie, kiedy zabraknie ciekawych tekstów) i ponoszą klęskę – drukują śmiertelnie nudny zestaw prawie identycznych obrazków: takie same kadry, taka sama wielkość, ta sama treść. Nazywają to czasem „fotoreportażem”, żeby podnieść rangę wydarzenia. Bez skutku, bo to nie mogą być średnie ani słabe zdjęcia. Tylko dobre fotografie i dobry pomysł na layout sprawią, że fotorozkładówka, albo dowolny inny pakiet zdjęć nie będzie marnowaniem miejsca.
Wiem, sam mówiłem na warsztatach z fotoedycji, że kilka słabych zdjęć lepiej się sprawdza na kolumnie, niż jedno. Mówiłem też, że lepiej dać jedno dobre zdjęcie, niż wiele kiepskich. Czyli mamy do czynienia z kwadraturą koła, bo zazwyczaj na stole wydania leży mnóstwo niedobrych fotografii.
No, przynajmniej zobaczcie jak to się robi dobrze. Uczmy się od najlepszych.


czwartek, 2 września 2010
Bóg nie stworzył świata
Będzie konkurencja tabletów!
Prawdziwi ludzie na zdjęciach

No i stało się – już nie modelki i celebryci pojawiają się na zdjęciach w magazynach ale normalni ludzie. Powyżej i poniżej sesja mody z udziałem normalsów. Czy to konsekwencja ruchu szafiarek i dziennikarstwa obywatelskiego, i internetu w ogóle? Kiedyś w Super Expressie Larry Lindenberg zatrudnił „czytaczy”, których zadaniem było wyszukiwanie w tekstach słów dla nich niezrozumiałych. Ta genialna metoda ustalenia języka komunikacji zrozumiałej dla prostego człowieka miała taką wadę, że „czytacze” się uczyli i wkrótce rozumieli wszystkie słowa. Normalsi też mogą z czasem zamienić się w modeli i celebrytów. Cytat za innovations
Matka poszła po lody
Komedyjka, jak z kreskówek o strusiu Pędziwiatrze, a kreska zupełnie inna. Trochę seksistowska (mężczyzna nie umie opiekować się dziećmi). Ku przestrodze i rozrywce. Cytat za drawn.ca
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)














